O tym, jak (nie) głosowałem w wyborach

DSCN5469

Już zapomniałem, że wybory potrafią być takie zabawne. Moje pierwsze wybory po powrocie do Polski. Po latach ignorancji i “mam to gdzieś”, postanowiłem podejść do sprawy poważnie. Oczywiście nie tak poważnie, jak olbrzymie grono młodych ludzi, które od miesięcy toczyło boje w Internecie, wierząc, że walczy o “przyszłość Polski”. Zapominając, że przyszłość Polski to właśnie oni. Nie ci starsi ludzie z kiepską dykcją, za których gotowi byli oddać swoje cyfrowe życia.

Ta niczego nieświadoma “przyszłość Polski” siedziała przed komputerami i “masakrowała” swoich “politycznych przeciwników” zamiast poznawać w tym czasie ten piękny świat i siebie nawzajem. To są miesiące życia, których ta “przyszłość Polski” już nigdy nie odzyska. To miesiące życie, gdy mogła zakochiwać się, nawiązywać przyjaźnie, uczyć się nowych rzeczy i zwiedzać świat. Dlatego, kiedy widzę “polityczne” wywody młodych ludzi w Internecie, to nie widzę postów i komentarzy, a tropikalne wyspy i górskie szczyty, które stoją w tym czasie całkiem puste.

No więc ja nie podszedłem do tego aż tak poważnie. Ale że wybory, że obywatelski obowiązek i że podejmowanie racjonalnych decyzji, to usiadłem jednego dnia i przyjrzałem się kandydatom. Nie będę wchodził w szczegóły. Nie chcę nikogo przekonywać, że nie jestem ignorantem w sprawach politycznych, gospodarczych i społecznych. Tych, których musiałbym przekonywać i tak przecież nie przekonam. Zostańmy przy tym, że obejrzałem spoty wyborcze i debatę i poczytałem programy.

Nie miałem wielkich wymagań. Nie liczyłem na to, że ktokolwiek spośród jedenastu będzie podzielał moją wizję świata. Ostatecznie trudno byłoby startować w wyborach prezydenckich z hasłem “Mam w dupie to, czy jestem Polakiem, Szwedem, czy Japończykiem. Mówcie na mnie Człowiek”. Ale miałem jakieś minimalne złudzenia, że po głębszej analizie znajdę kandydata, który będzie błyskotliwy, pragmatyczny i umiejący trzymać swoje emocje na wodzy. To byłoby coś. Kogoś, kto odpowiada na zadane mu pytania. Kto jest szczery. Kto ma swoje przekonania, ale jest elastyczny i rozumie, że jako prezydent musiałby szukać kompromisów. Przede wszystkim zaś kogoś, kto ma w sobie odrobinę refleksji i zadaje sam sobie pytania “z jakiego powodu?” i “po co?”.

Czy to naprawdę tak dużo?

Najwyraźniej bardzo dużo. Moje pierwsze wrażenie, po obejrzeniu spotów wyborczych i debaty prezydenckiej wyglądało w ten sposób:

“Ci ludzie startują po to, żeby wygrać”.

Jeśli startujesz w wyborach prezydencki po to, żeby wygrać, to startujesz ze złego powodu. Jeśli startujesz w wyborach prezydenckich po to, żeby wygrać, to zamieniasz kampanię w szatnię na polskich siłowniach, gdzie co drugi ćwiczący wychodzi spod prysznica bez ręcznika i spaceruje wzdłuż i wszerz z penisem na wierzchu.

Zerkam na obrazki ze sztabów wyborczych po ogłoszeniu wyników i upewniam się, że mam rację. Oklaski, skandowanie imion i nazwisk, uściski, łzy w oczach, bukiety kwiatów.

Adam Małysz jest w budynku?

Ludzie nie cieszą się z tego, że w kraju wydarzą się teraz konkretne rzeczy. Cieszą się, bo “ich” człowiek wygrał. A to właściwie to samo, jakby wygrali oni sami. W gruncie rzeczy Adam Małysz mógłby być w budynku.

Gdyby choć jeden kandydat startował po to, żeby wykonać dobrą robotę na stanowisku pracy. Gdyby choć jeden definiował sam siebie przez to, co chce zrobić, a nie przez to jaki nie jest, kogo nie lubi i przeciwko komu startuje. Może wtedy oddałbym ważny głos?

Nawet na patriotę i katolika. Bo jakie ma znaczenie to, czy jesteś patriotą i katolikiem, jeśli przed oczami masz zadania, które na ciebie czekają, a nie słupki poparcia?

Pół mojego pokolenia próbowało przekonać mnie, bym zagłosował “przeciwko systemowi”. To nie ma znaczenia który – mówili – ważne, że są anty-systemowi. Nie potrafiłem się na to zdobyć z jednego powodu. Ci wszyscy “anty-systemowi” kandydaci wmówili młodym ludziom, że żyjemy w gnoju i smrodzie. W ich wizjach Polska jest miejscem z koszmarów sennych. Tymczasem ja nie-patriota mówię:

Nie, nie jest.

Polska to piękny kraj. Jesteśmy wolni. Możemy się uczyć. Możemy wyrażać sami siebie. Możemy spełniać swoje marzenia. A jeśli nadal nie jesteśmy usatysfakcjonowani, możemy wyjechać. Wiem. Byłem na kilku granicach. Nikt mnie nie zatrzymywał.

Nie zrozumcie mnie źle. Moi przyjaciele wiedzą najlepiej, że lubię sobie na ten kraj ponarzekać. Mam wysokie standardy w kwestii pogody. Nie umiem pogodzić się z tym, że ludzie są agresywni. Szlag mnie trafia, kiedy napotykam na mentalne pozostałości poprzedniego systemu i kiedy sprzedawcy w sklepach są dla mnie niemili. Nie mogę jednak nie widzieć, że w tym kraju można żyć dobrze.

Polska to piękny kraj. Wyjrzyjcie przez okna. Wstańcie na chwilę od telewizorów i komputerów i wyciszcie dźwięk, gdy mówią politycy. Przekonacie się sami. Pomyślcie o tym, co chcecie w życiu robić i zdajcie sobie sprawę, że MOŻECIE to robić.

Nie myślcie, że gdziekolwiek indziej jest łatwiej. Nie jest. To nigdy nie jest proste i zawsze wymaga pracy. Ale jest możliwe. Tego nie można powiedzieć o dużej części świata.

Konkluzja jest taka, że nie miałem swojego kandydata. Nikt nie był nawet blisko. Dlatego zdecydowałem się oddać nieważny głos. To był świadomy i bardzo racjonalny wybór. Mój głos sprzeciwu wobec wszystkich jedenastu kandydatów, którzy woleli wyzywać siebie nawzajem, zamiast powiedzieć mi, dlaczego powinienem pozostać w tym kraju.

Z samego rana udałem się do lokalu wyborczego, znacznie zaniżając wiek wyborców, wziąłem moją kartę do głosowania i skreśliłem wszystkie nazwiska. Na koniec zaś dopisałem kandydata numer 34 Paula Pierce’a.

To będzie ta mniej interesująca część, jeśli nie interesujecie się koszykówką. Kilka godzin wcześniej Paul Pierce rzucił zwycięskie punkty w meczu NBA. Bywam wyrachowany, więc dopisałem jego nazwisko i zrobiłem zdjęcie z myślą, że opublikuję to w mediach społecznościowych strony, na której piszę. Trochę szumu zawsze się przydaje.

Jak pomyślałem, tak zrobiłem, po czym rozbiłem się o ścianę niezrozumienia. Nawet moi najlepsi przyjaciele nie nazywają mnie debilem tak często. Lata blogowania sprawiły, że mam bardzo twardą skórę. Zastanowiły mnie jednak komentarze, traktujące mój nieważny głos niczym zbrodnię przeciwko ludzkości.

Czyżby ci wszyscy ludzie marzący o wolności (bo przecież “są niewolnikami”) nie umieli uszanować mojej wolności, by nie wybierać nikogo? Nasłuchałem się o o tym, że “zmarnowałem” mój głos i do teraz zastanawiam się, co to w ogóle znaczy. Jeśli, ktoś mówi mi, że “zmarnowałem” mój głos, to czy przypadkiem nie chodzi po prostu o to, że nie zagłosowałem na “jego” kandydata. Czy jeśli zagłosowałbym na kandydata A, to nie “zmarnowałbym” głosu w oczach wyborców kandydata B?

No bo chyba nie jest tak, że tym “świadomym wyborcom”, którzy z całą pewnością wiedzieli, który kwadracik zaznaczyć, jest wszystko jedno, na kogo zagłosuje. “Twój nieważny głos to głos na Komorowskiego” – to słyszałem najczęściej. Że co? Że jak? A jeśli zagłosowałbym na Komorowskiego? Albo na kogoś z poparciem w okolicach błędu statystycznego?

A może jest to po prostu ten sam przypadek, co w przypadku oskarżania innych ludzi o brak obiektywności?

– Jesteś nieobiektywny.

– Skąd wiesz?

– Bo masz inne zdanie niż ja.

Wbrew temu, co dziś wielokrotnie usłyszałem, nie jestem cynikiem. Jestem idealistą. Wierzę w to, że możliwa jest sytuacja, w której w wyborach startują ludzie, których mogę szanować – nawet, jeśli mam inne poglądy. Wbrew temu, co mówią politycy, Polska nie jest bagnem. Bagno jest tylko i wyłącznie wokół nich. W tym dziwnym miejscu, gdzie kłamstwo oznacza “doświadczenie polityczne” i “pragmatyzm”, a obrażanie się nawzajem to jedyna metoda komunikacji.

Dlatego oddałem głos nieważny. I będę to robił do czasu, aż pojawi się kandydat, w którego intencję będę umiał uwierzyć. Jestem dobrej myśli. Możecie nazywać mnie naiwniakiem i twierdzić, że gówno wiem o świecie. Nie będę z tym dyskutował. Po co tracić czas na takie dyskusje, jeśli zamiast tego mogę poświęcić go na oglądanie tego świata, o którym tak mało wiem.

2 responses to “O tym, jak (nie) głosowałem w wyborach

  1. “Ta niczego nieświadoma “przyszłość Polski” siedziała przed komputerami i “masakrowała” swoich “politycznych przeciwników” zamiast poznawać w tym czasie ten piękny świat i siebie nawzajem. To są miesiące życia, których ta “przyszłość Polski” już nigdy nie odzyska.”

    Jesli sądzisz, że osoby, które starają sie obserwować polską scenę polityczną i być na bieżąco z nowinkami z tego świata spędzaja na tym “miesiące życia” to jesteś w gruuubym błędzie.

    One przynajmniej wiedzą na kogo głosować, bo są z tym na bieżąco. Jesli Twoje podejście w tej sprawie ogranicza się do przeczytania programów, obejrzenia debat i spotów (i to wszystko na kilkanaście dni przed wyborami) to faktycznie możesz nie wiedzieć jak zachowuje się dany kandydat na codzień, co robił przed kampanią i co robić będzie po niej.
    Nie widziałem, że świadomy głos i jakaś wiedza w zakresie polityki stanie sie nagle obiektem kpin ” Hej, mogłes poznać dziewczynę, zdobyc prace życia, wyjechać w podróż do dokoła świata, ale zmarnowałeś to siedząc przy komputerze i dyskutując na TT o pierdołach politycznych” , a osoby, które widzę o aktualnych wydarzeniach w polityce maja ograniczoną nagle staną się takie fajne i cool, bo oddaja nieważne głosy, a zdjęć ich kart do głosowania publikuje espn.
    Teraz możecie stworzyć kółko wzajemnej adoracji na Twitterze i FB 🙂

    I nie mówię, że Polska to bagno, bo na codzien żyje sie okej, ale boli mnie, że przy korytku ciągle siedzą ludzie odpowiedzialni za najdroższe autostrady w Europie, wyprzedawanie obcokrajowcom polskich firm i majątków ziemskich, niekorzystny przetarg na dostawy gazu i dający sobie narzucic każde ograniczenie, jakie wymyślą zachodnie potęgi dla swojej korzyści materialnej.. A niektórzy dalej wolą pozostać przy tym stanie i chwalić się na TT nieważnym głosem, zamiast próbować cokolwiek zmienić głosem na kandydata, który może nie jest idealny, ale będzie w stanie zmienić coś w chociaż 1-2 interesujących Cie kwestiach.

    Zmarnowałem na napisanie tego postu 20 minut swojego młodego życia. Faktycznie starczy – idę się zakochiwać, nawiązywać przyjaźnie etc…:)

  2. Fala hejtu w komentarzach jest nawet zabawna. Ja w ogóle nie poszedłem na wybory (brak kandydata). I na poprzednich kilku też nie byłem. I nie wstydzę się tego. Kompletnie w dupie mam opinie, że teraz nie mogę marudzić, że jest tak czy owak. Mogę marudzić i będę. Tyle walki o wolność a większa część społeczeństwa nadal nie rozumie czym ona jest…

Leave a comment